Po kilku nieudanych „wersjach demo” wiosny, wczoraj przyszła pora na krótki wypad do lasu, aby wiosnę bardziej zmobilizować do działań. Las w okolicach Tenczynka (Tenczyński Park Krajobrazowy) okazał się bardzo przyjemny, choć nadmiarem słońca nie rozpieszczał. Coś trzeba było jednak zapisać w aparacie. Wybór padł na niezrzucone jeszcze przez część buków liście – motyw przewodni całej wczorajszej trasy. Zjawisko to można obserwować dosyć często, zwłaszcza na młodszych okazach drzew. Niektórzy nazywają je marcescencja (ang.: marcescence) i można spotkać kilka różnych spekulacyjnych teorii, którymi próbuje się je tłumaczyć.
Być może rośliny zatrzymują liście, aby pozbyć się ich bliżej wiosny, kiedy bardziej potrzebne będą zawarte w liściach substancje. Możliwe, że korzystne dla przyspieszonego rozkładu są promienie słoneczne, które skuteczniej działają na liście pozostawione na gałęziach. Niewykluczone, że skoro dotyczy to drzew młodszych i niższych, ma to związek z odżywiającymi się gałęziami w zimie zwierzętami. Można sobie również wyobrazić, że odpowiadają za to określone bakterie czy grzyby. Tak czy inaczej, w uśpionym jeszcze i mało kolorowym lesie, te przystrojone złoto-brązowymi czuprynami i grzywami gałęzie, mocno przyciągały uwagę. Zdawały się zazdrośnie krzyczeć: „nie oddam liści!”. Kilka dowodów w sprawie postanowiłem więc wrzucić tutaj.